Koronawirus jest nie tylko zagrożeniem dla zdrowia i życia ludzi na całym świecie, ale również dla wielu gałęzi gospodarki, w tym dla sektora bankowego.
Obecna, dynamicznie zmieniająca się sytuacja i jej przewidywane następstwa, mogą powodować niepewność dotyczącą życiowych decyzji – zwłaszcza tak poważnych, jak zakup nieruchomości. Czołowe miejsca na liście spraw, które jak się wydaje, są teraz najistotniejsze, zajmują aktualnie podstawowe cele zakupowe i regulowanie bieżących płatności. Wiele osób zapewne rozważa odłożenie decyzji o zakupie mieszkania na bardziej pewny czas, szczególnie jeżeli ma być on sfinansowany poprzez kredyt. Zapytaliśmy ekspertów Związku Firm Pośrednictwa Finansowego (ZFPF) o obecną sytuację na rynku nieruchomości mieszkaniowych, funkcjonowanie placówek bankowych oraz samych obecnych i potencjalnych kredytobiorców.
Polski rynek mieszkaniowy 2020 – koronawirus a ceny mieszkań
Przyzwyczajeni do informacji dotyczących wzrostów cen nieruchomości, śledziliśmy poziom inflacji czy wynagrodzeń, nie spodziewając się takiego czynnika jak zagrożenie koronawirusem. Zwłaszcza, że ubiegły rok zakończył się prawdziwą hossą dla sektora nieruchomości.
Raport Narodowego Banku Polskiego za III i IV kwartał 2019 r. wykazał, że ceny mieszkań w 2019 roku okazały się rekordowe, zwłaszcza w większych miastach, m.in. w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Szczecinie, Gdańsku, Gdyni czy Katowicach.
Ceny na rynku wtórym były średnio o 11% wyższe niż przed rokiem, a na rynku pierwotnym o 13%. Z wyliczeń firmy Expander Advisors, członka ZFPF, wynika, że do zakupu 50 m2 w dużym mieście potrzeba było średnio 101 pensji netto, podczas gdy 3 lata temu było to „tylko” 95 pensji.
– Ostatni kwartał 2019 r. był wyjątkowy pod każdym względem. Liczba transakcji w końcówce roku utrzymywała się na zaskakująco wysokim poziomie. Również wysokie odczyty Indeksu Popytu z rekordowymi wskaźnikami w październiku i listopadzie świadczą o tym, że popyt na mieszkania w omawianym okresie nie malał. Niestety, dla kupujących nie osłabł też trend wzrostu cen mieszkań. W przypadku Gdańska i Wrocławia ceny nabywanych mieszkań były nawet o 1/5 wyższe niż przed rokiem. Spośród analizowanych miast najwyższe ceny odnotowano w stolicy, gdzie średnio za mkw. mieszkania płacimy już prawie 10 tys. zł. (9977 zł), a 43% mieszkań jest sprzedawanych powyżej tej kwoty. Drugim najdroższym rynkiem okazał się Kraków, gdzie za mkw. należy zapłacić średnio 8125 zł, trzecim zaś Gdańsk (7816 zł) – mówi Marcin Jańczuk, ekspert ZFPF, analityk raportu „Barometr Metrohouse i Gold Finance”.
Ankieta przeprowadzona na początku marca tego roku, wśród agentów Metrohouse, którzy każdego dnia obsługują tysiące klientów poszukujących mieszkania do zakupu, dowiodła, że pojawienie się zagrożenia w postaci koronawirusa już przyczynia się do zmniejszenia popytu na mieszkania – tak odpowiedziało aż 44% ankietowanych agentów. Jednocześnie 38% jest odmiennego zdania (reszta nie ma opinii na ten temat). Zdania są więc podzielone, ale można przyjąć, że pandemia nie pozostawi rynku obojętnym.
– Istotnym elementem, który wpływa na osłabienie zainteresowania kupnem mieszkania w tej chwili, jest m.in. ograniczenie mobilności i kontaktów międzyludzkich. Może mieć to przełożenie na brak zainteresowania oglądaniem nieruchomości, a w rezultacie odkładaniem na później decyzji o zakupie lokum lub wydłużeniem czasu niezbędnego na jej podjęcie. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że obecna sytuacja ma bezpośrednie przełożenie na niektóre branże – np. transportową, gastronomiczną czy hotelarską. Potencjalni kredytobiorcy, zatrudnieni lub posiadający firmę działającą w jednych z tych sektorów, przede wszystkim odczuwają zaniepokojenie związane z przyszłością ich płynności finansowej. Podczas gdy część klientów poszukujących mieszkań zdaje się być obojętna, a wręcz zaskoczona pewnymi ograniczeniami i w dalszym ciągu kontynuuje proces poszukiwania, to znaczna część przekłada poszukiwania lokum, na rzecz zabezpieczenia aktualnych potrzeb wynikających z otaczającej nas rzeczywistości – mówi Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse.
Na tych, którzy wciąż są zainteresowani kupnem mieszkania, śledzą rynek mieszkaniowy, a może nawet są gotowi przystąpić do rozmów kredytowych, na pewno wpłyną ograniczenia związane z działalnością placówek użyteczności publicznej. Spółdzielnie mieszkaniowe, sądy, starostwa – brak pracowników, zmiana godzin i trybu pracy może wpływać na to, ile trwa przyznanie kredytu hipotecznego.
Jak na sytuację reagują eksperci finansowi i banki?
Obecnie działające placówki bankowe nie dają powodów do niepokoju. Instytucje wzięły na siebie odpowiedzialność związaną z opracowaniem planów działania i codziennej pracy z klientami. Sytuacja jest dynamiczna, należy więc stale monitorować pojawiające się komunikaty. Wiele banków rekomenduje skorzystanie z aplikacji mobilnych lub serwisów transakcyjnych przy codziennych czynnościach finansowych. Gwarantują one dostęp do danych oraz pieniędzy przez całą dobę. Wiele placówek detalicznych skróciło godziny pracy, niektóre zostały zamknięte z powodu braków kadrowych. Cały czas jednak czynne są infolinie (dla klientów indywidualnych i firm), które oferują swoją pomoc. Pod wskazanymi przez placówki numerami dowiemy się czy, osobista wizyta jest konieczna. Większość instytucji bankowych oferuje jednak możliwość zaciągnięcia kredytu on-line, a rozmaite porównywarki na stronach pośredników na pewno będą dużym ułatwieniem i wskazówką, gdy będziemy chcieli wybrać nasze finansowanie bez wychodzenia z domu.
– Zagrożenie epidemią to nie jest odpowiedni czas na spotkania z klientami. Akcje marketingowe związane z odwiedzaniem placówek są naturalnie „wygaszane”, ale eksperci i doradcy są gotowi na pracę i pomoc potencjalnym kredytobiorcom. Współcześnie istnieje wiele narzędzi umożliwiających komunikację – także wizualną. Wiele banków honoruje podpis elektroniczny, który ułatwi przygotowanie dokumentów. Na tę chwilę zachęcamy do korzystania z elektronicznych kanałów dostępu i zdalnego kontaktu z przedstawicielami instytucji finansowych. Instytucje działają, pracują i wdrażają procedury ochronne. Przy zachowaniu spokoju, system bankowy będzie działać prawidłowo. Co więcej, bankowość w Polsce stoi na wysokim poziomie, jeżeli chodzi o świadczenie usług on-line. Większość bieżących spraw załatwimy właśnie w ten sposób, a nawet będziemy mogli wybrać odpowiedni i atrakcyjny kredyt hipoteczny, korzystając z rozbudowanych kalkulatorów i porównywarek dostępnych w Internecie – przekonuje Leszek Zięba, ekspert ZFPF.
Wakacje kredytowe i inne ważne informacje dla spłacających kredyty hipoteczne
Uzasadnione obawy na pewno towarzyszą kredytobiorcom hipotecznym. Związane jest to oczywiście z długoterminowym charakterem zobowiązania, któremu towarzyszy zwykle wysoka, comiesięczna opłata.
Na początku obecnego tygodnia, Związek Banków Polskich przekazał niezwykle istotną informację dotyczącą „wakacji kredytowych”. Wiele instytucji przewiduje w swoich umowach z kredytobiorcami możliwość skorzystania z nich – jednak w tej sytuacji ważna jest częstotliwość i procedura złożenia wniosku. ZBP poinformował, że banki mogą odroczyć (zawiesić) spłaty rat kapitałowo-odsetkowych lub rat kapitałowych przez okres do trzech miesięcy. Jeden z banków jeszcze przed oficjalnym komunikatem, zdecydował się wydłużyć „wakacje kredytowe” dla swoich klientów do pół roku. Pomoc skierowana jest dla kredytobiorców indywidualnych oraz przedsiębiorców i dotyczy kredytów mieszkaniowych, konsumpcyjnych i firmowych. Banki nie będą pobierać opłat lub prowizji za przyjęcie i rozpatrzenie wniosków dotyczących zawieszenia spłat.
– Banki umożliwią składanie wniosków w sposób możliwie prosty – odformalizowany, bez konieczności składania dodatkowych dokumentów czy zaświadczeń dotyczących aktualnej sytuacji finansowo-gospodarczej konkretnego kredytobiorcy. Na odnotowanie zasługuje fakt, że osoby ubiegające się o „wakacje kredytowe”, będą mogły złożyć wspomniany wniosek w trybie zdalnym – mailowo lub telefonicznie. Należy jednak pamiętać, że zawieszając spłatę kredytu, nie zmniejszamy kosztów zadłużenia. Przesuwamy jedynie w czasie zobowiązania – co w ogólnym rachunku może oznaczać, że koszt kredytu będzie wyższy niż zakładany. Jednak „wakacje kredytowe” mogą dla niektórych stanowić jedyne rozwiązanie. Warto pamiętać, że zawieszenie rat nie oznacza, braku obowiązku uiszczania opłat na konto banku. Konieczne jest regulowanie spłaty odsetek w sytuacji, gdy zawieszona zostaje tylko spłata kapitału kredytu – podkreśla Leszek Zięba, ekspert ZFPF.
// Artykuł sponsorowany ZFPF
Zobacz również: